Świadectwo Ani
2014-08-16
Świadectwo M…
2014-09-03

Świadectwo Anny

Ty, który czytasz teraz moje Świadectwo, czy wierzysz w Boga i Jego Miłosierdzie? Czy ufasz Jezusowi bezgranicznie? Czy Go kochasz całym swoim sercem, całą swoją duszą i umysłem? Jeśli nie, to zacznij, już teraz, natychmiast! O, jakże warto powierzyć każdy swój dzień, każdą sprawę, każde cierpienie i radość Jezusowi, a najlepiej oddać w ręce Jego Najświętszej Mateczki, naszej Ukochanej Królowej. Bez czego nie wychodzę z domu? Bez śniadania i Różańca!!! Ale do rzeczy…

Znasz Ewangelię o człowieku, który od 38 lat, siedział nad sadzawką Owczą Betesda, cierpiał na swoją chorobę i nie mógł o własnych siłach do niej wejść [ J 5, 1-8 ] Wiesz, to o mnie! Byłam 38 lat niewierzącą, zadeklarowaną ateistką, ochrzczoną w wieku 26 lat, tylko dlatego, żeby wziąć ślub kościelny, na którym zależało rodzinie męża. Nie mi, skądże! Biała suknia, welon,obrączki i że Cię nie opuszczę…Też coś?! Moje życie łącznie z małżeństwem to pasmo nieszczęść, porażek, zranień i pozornego szczęścia. To życie bez zasad, bez sumienia, bez miłości, bez Boga. Towarzyska, uśmiechnieta, przedsiębiorcza, a w środku dziura, czarna dziura, pustka totalna i wycie z NIE-Kochania i z samotności wśród ludzi. I tak tkwiłam w tym bagnie po uszy aż przyszedł ten Dzień.

Wiesz, Bóg przysyła nam Anioły i daje znaki, tylko trzeba je chcieć dostrzec. Kiedy jesteś na samym dnie moralnego zepsucia, to wtedy Jezus Cię podnosi i zdaje pytanie:” Czy chcesz stać się zdrowym?”[ J 5,6 ] I wybieraj czlowieku, przecież Bóg dał nam wolną wolę!

W listopadzie 2013 wstapiłam do chóru parafialnego. Oczywiście nie chodziłam wcześniej do kościoła ( tylko sporadycznie przymusowe uroczystości rodzinne ), żeby mi jakaś cegła nie spadła na głowę – tak zawsze mówiłam. Księży – kolegów z pracy pytałam, kiedy będą chodzić u mnie po Kolędzie, żebym mogła drzwi zaryglować. Eh, tak było!

Na chór przyszłam, tak sobie pośpiewać, słyszałam, że chór z Organistą robią kawał dobrej roboty. O dziwo, przyjęli mnie, takiego bezbożnika, nawet z sympatią! Czas przed Bożym Narodzeniem to nauka kolęd, ale jako nowa w chórze musiałam nadrobić zaległości i nauczyć się pieśni po łacinie, śpiewanych w czasie mszy świętej. Równie dobrze mogłabym uczyć się czegoś po chińsku, nie wiedząc o czym śpiewam. I stało się! Agnus dei poruszył moje zatrardziałe serce. Dostałam jakiegoś olśnienia! Pan zadziałał swoją łaską! W międzyczasie Anioły z chóru prowadziły nie natarczywie i subtelnie moją ewangelizację. Czułam, że coś mnie dotyka, jakaś siła sprawcza pcha mnie na mszę. Zupełnie nie rozumiałam, co się ze mną dzieje. Postanowiłam iść po tylu latach do spowiedzi w czasie Rekolekcji. Zaczęłam uczyć się modlitw w tempie ekspresowym i nawet zapisałam się na lekcje śpiewu klasycznego, żeby jak najlepiej śpiewać na Chwałę Panu. Chłonęłam każde słowo i gest na mszy świętej, płakałam w czasie kazań, wypełniałam się wiarą, zaczęłam czytać Pismo Święte i dzienniczek Św. Faustyny. Otrzymałam łaskę przyswajania masy informacji na raz i przystąpiłam do Spowiedzi Generalnej. Przez 4 godziny odbywało się moje oczyszczanie, przebaczanie i uzdrawianie relacji rodzinnych. Dostałam kolejną łaskę: zapomnienia. Bóg skasował mi w Swoim Miłosierdziu pamięć. Stałam się nowym człowiekiem, z czystym sercem, głodnym Słowa Bożego i miłości Jezusa.

Pewnego dnia wpadł mi w ręce film pana M. Bodasińskiego “Ostatnie wezwanie”, kiedyś określiłabym przypadkiem, teraz wiem,że nie ma w życiu przypadków, jest Boża Opatrzność i starannie zaplanowany przez Boga scenariusz naszego życia. Nigdy wcześniej nie słyszałam o Medjugorie, nie wiedziałam nic o objawieniach. Wieczorem, w ciszy obejrzałam film, który wywarł na mnie olbrzymie wrażenie. Przez łzy wyszeptałam: Boże, chcę tam pojechać…

Uważaj, o co prosisz Drogi Czytelniku, Siostro lub Bracie. Kilka miesięcy póżniej 26 kwietnia 2014 wyruszyłam na Pielgrzymkę do Bośni z obcymi ludźmi. Jak to możliwe?! Wszystko jest możliwe dla Boga. I dla nas, jeśli Mu ufamy i oddajemy całe życie do Jego dyspozycji. W piątek, po Drodze Krzyżowej mój Anioł Stróż ( intuicją zwany :)) postawił mnie przed tablicą ogłoszeń w kościele, której nigdy nie czytałam. Dwa terminy wyjazdu na Pielgrzymkę z Kołacinka ( gdzie to jest ?!), telefon kontaktowy do Pani Joanny. Na początku zwątpiłam, na pewno nie ma już miejsc na kwiecień.Ale coś mi kazało zadzwonić. Pani Joanna, bardzo miły głos, nie potwierdziła moich obaw. Były wolne miejsca. Przede mną piętrzyły się jeszcze 2 problemy z urlopem w pracy i pieniędzmi. Jeśli czegoś bardzo pragniemy i żarliwie się modlimy, jeśli to jest zgodne z Wolą Bożą, to musi się wykonać. 26 kwietnia dokonało się, z Bożą pomocą i dobrą wolą ludzi.

Maryja mnie zaprosiła do siebie na wielką duchową ucztę, Tam w Medjugorie, na Górze Objawień odmówiłam pierwszy raz Litanię Loretańską, tam poznałam cudownych ludzi, tam otrzymałam dar od Matki Boskiej – przyjaciela na zawsze kolejnego Anioła, bez którego teraz nie wyobrażam sobie życia. Tam nauczyłam się modlitwy sercem do Matki Boskiej, że Różaniec to nie formułka, ale przepiękna w swej prostocie modlitwa, o którą Ona nas prosi. Tam poznałam siłę Eucharystii i cud Adoracji. Co przywiozłam z Medjugorie? Maryja Królowa Pokoju obdarowała mnie pokojem w sercu, którego mi tak brakowało. Jej Orędzia, część których wówczas poznałam i którego byłam świadkiem ( 2.05.2014 ) niosą nadzieję, przepis na szczęśliwe życie w Prawdzie z czystym i pokornym sercem. Zachowując Prawo Boże, kochając bliźnich, przebaczając ludziom, cierpliwie znosząc cierpienia, modląc się i dając dobry przykład swoim życiem można zaznać szczęścia na ziemii, żyjąc w pokoju i miłości oraz zbawić siebie i innych, pełniąc misję apostolską. Na Pielgrzymce dostaliśmy fragmenty Orędzi, które trafiły do każdego Opatrznością Bożą ( nie przypadkiem ) Ja mam być apostołem Maryji. Może dzięki mojej historii, ktoś, kto czyta teraz moje Świadectwo, tam zapragnie pojechać, dokona się w nim przemiana.To miejsce wielu nawróceń, powołań i uzdrowień. To miejsce, do którego pragnę nieustannie wracać.

Od powrotu z Medjugorie nie rozstaję się z Różańcem, jestem codziennie na Mszy Świętej, czuję opiekę Matki Boskiej. Intencje Jej przedstawione powoli się wypełniają. Zanosi je wszystkie do swojego Syna, który tak nas KOCHA. Po powrocie wstąpiłam do wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym, pojechałam na Lednicę, przyjęłam szkaplerz Św. Michała Archanioła, odwiedziłam Matkę Boską Gietrzwałdzką i byłam w Licheniu na spotkaniu z Jezusem, które prowadził Ojciec J.Bashobora.

Żyję Chrystusem, oddycham modlitwą, kocham i jestem kochana. Czuję codziennie Jego obecność i ciepły dotyk. Uwielbiam Go i dziękuję, że mnie uzdrowił z mojej choroby po 38 latach marnego życia. I kocham Go całym swoim sercem, całą swoją duszą i umysłem. A Ty?!